W poniedziałek w Przyjezierzu znaleziono dryfujące w jeziorze ciało kobiety. Odkrycia dokonał właściciel wypożyczalni sprzętu wodnego. Wyciągnął kobietę na brzeg i wspólnie z pracującymi w Przyjezierzu ratownikami wodnymi podjął reanimację. W tym czasie na miejsce zdarzenia zadysponowano oddział WOPR-u z Kruszwicy oraz strażaków. Andrzejowi Jaroszewskiemu i jego córce udało się przywrócić kobiecie czynności życiowe. Zespół Ratownictwa Medycznego zabrał poszkodowaną do szpitala. 40-latka miała być obywatelką Hiszpanii.
Osoby biorące czynny udział w ratowaniu życia kobiety mają żal do służb. Zastanawiają się po co na miejsce wezwano WOPR z Kruszwicy z łodzią, skoro poszkodowana została wyciągnięta na brzeg. Z relacji świadków zdarzenia wynika również, że wezwana na miejsce straż pożarna nie miała na wyposażeniu koca termicznego. Poddają też pod wątpliwość umiejętności strażaków w kwestii pierwszej pomocy. Ci "mieli stać i się przyglądać" zamiast pomóc w reanimacji.
(Maciej Januchowski)